Święta ateisty. (O boże!) narodzenie.

Zbliża się wieczór. Cała rodzinka zjechała na naszą sadybę, by świętować to, o czym tak głośno jest już w połowie listopada. Zima niby jest, śniegu brak, mróz trzaska, dziesięć samochodów na podjeździe. Nic tylko cieszyć się z rodzinnego zjazdu.

Otóż nie.

W moim, jak to bywa, specyficznym przypadku zjazdy rodzinne, te takie konklawe wszystkich Waszczuków to jeden z najbardziej stresujących czasów w roku. Nie cieszę się, że zobaczę całą rodzinkę, raczej czekam na konkretne „części” rodziny, z którymi można porozmawiać na normalnym poziomie.

1

ŚWIĘTA ATEISTY. (O BOŻE!) NARODZENIE.

Tak, staram się tym nie emanować, nie tak jak wcześniej, wyrosłem już z tego, ale jako jedyny w rodzinie, zdeklarowany jestem, jako niewierzący i niestety pomimo rodzinnej miłości, co niektórym bardzo to nie pasuje.

Waszczuki to dość specyficzna rodzina. Duża, rozproszona i niesamowicie tradycyjna, szczególnie w starszych kręgach, dlatego właśnie na święta to ja mam przysłowiowo przesrane. Zaraz wyjaśnię wam, dlaczego.

POWÓD PIERWSZY – ŻMIJE

Cały rok żyjemy w relatywnej zgodzie, nie kłócimy się jakoś, nie wyrywamy sobie włosów. Obelgi lecą, ale to takie bardziej „pieszczotliwe” i dlatego jakoś specjalnie nie narzekam. Co innego dzieje się na święta, kiedy nagle wszyscy spotykamy się przy jednym stole. Nagle robi się sztucznie, jakby siedzenie przy dwunastu potrawach było przymusem, bardzo niemiłym. Nagle zwykłe relacje przeistaczają się w sztucznie napompowane życzliwości i uśmieszki.

A ja to jestem taki prosty człowiek, nie ukrywam niechęci, mówię, co myślę, wolę wypowiedzieć swoje stanowisko, a potem przepraszać, że nie miałem racji niż siedzieć cicho. I tak, moje podejście jest jak płachta na byka na dumnych, zapatrzonych w siebie Waszczuków, widzących tylko te strony zagadnienia, które przemawiają za ich teorią.

you-cans-say

Tak oto tłum narcyzów spotyka się i w sztucznej atmosferze próbuje żyć w zgodzie. Tylko, że im to nie wychodzi. Nie ma momentu żeby nie wyśliznęła się jakaś szpila, żeby ktoś nie usłyszał złośliwej docinki, której „miał nie usłyszeć”. Tak oto ja siedzę pomiędzy nimi obdarzany przez nich życzliwym wzrokiem, w którym siedzi podstęp i chęć zniszczenia.

POWÓD DRUGI – RYCERZE CHRYSTUSA

Siedzę sobie na wigilii, chcąc być dla wszystkich miłym i nie denerwować się za bardzo. Składam szczere życzenia, (co po niektórym) i mam nadzieję, że może w tym roku wszystko pójdzie gładko.

Nagle przychodzi moment, którego najbardziej się obawiam. Moment, w którym wiem, że z czystej satysfakcji poproszą mnie o przeczytanie biblii, którą zdaje się znam lepiej od nich. I robią to, za każdym razem, z uśmiechem zemsty. Robią to, bo nienawidzą tego, że wyłamałem się z rodzinnej tradycji i przynoszę im hańbę. Nie wiedzą niestety, że sami są dla siebie największym wstydem.

Kiedy odmawiam, rozpoczyna się burza. – Dlaczego? Co, boisz się Biblii? A w myślach „Może jesteś satanistą?” Zaczyna się to, co jest, co roku. Lincz i próby ośmieszenia mnie.

Odpowiadam: Mogę cioci bardzo dokładnie wyjaśnić, dlaczego nie będę tutaj czytał biblii albo możemy zrobić inaczej i miło spędzić wigilię. – Mam nadzieję, że to wystarczy by ich zamknąć, ale srogo się mylę.

3

– To wyjaśnij proszę. – Odpyskuje z grzecznością ciotka.

Pomijając już fakt, że nie czytam biblii na wigilii, bo nie uważam tego za zaprzeczenie mojego ateizmu, ale za próbę nawrócenia mnie „ …o patrz Sebastian czyta biblię, może już nie jest satanistą” muszę powiedzieć, że przychodzę tam z szacunku, jaki do nich mam, no cóż, z szacunku, jaki mi jeszcze do nich pozostał i chciałbym oczekiwać tego samego w stosunku do mnie, ale to tylko moje marzenia.

Dobrze wiedzą, że dla mnie to niezręczny moment i zamiast dać mi spokój robią zupełnie co innego.

Może w tym roku przeczytam biblię żeby zobaczyli, że i tak się nie nawrócę. Nie wiem. Czułbym się sam ze sobą źle, że dałem im satysfakcję, w końcu jestem Waszczukiem, dumnym, upartym i przekonanym o swojej racji.

3 myśli na temat “Święta ateisty. (O boże!) narodzenie.”

  1. Ehh, to samo z moją rodzinką. Nawet się zastanawiam nad tym, by nałgać, że koleżanka ze studiów mnie zaprosiła dos siebie na święta, by mieć święty spokój

    Polubione przez 1 osoba

  2. U was też się biblie czyta 😀
    Ja nie mam z tym większego problemu. Tzn nie tak jak Ty. Chrześcijanką nie jestem, więc na dobrą sprawę nie powinnam jej czytać, ale traktuje ją jak książkę, a nie jak wampir czosnek, więc wydruniać się nie będę 😀 Sprawę mam ułatwioną jeszcze, bo czyta ktoś z najmłodszych, a jest nas 4, wiec mogę zwalić na siostrę ewentualnie.
    Co za masakryczną atmosferę macie w święta! Serio tak sztucznie? Może powinniście w mniejszym gronie je spędzać. Ja na święta czekam i czekam, bo spedzam z najbliźszymi plus babcia plus ciocia. Wszyscy są jak najbardziej tolerancja, przeciw pis i te sprawy 😀 także ja się cieszę 😀

    Polubione przez 1 osoba

    1. Zazdroszczę! Tak, dla mnie biblia także jest tylko książką lecz dla mojej rodziny nie i kiedy ją trzymam w rękach mają co najmniej satysfakcję, chyba udam że mnie parzy żeby przestali (jestem ciekaw ich reakcji). Pozdrawiam serdecznie i życzę wesołych świąt! ❤

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz