Jestem niewierzącym bogiem.

Żyj i żyć daj innym – zawsze to właściwe, a pamiętaj dawać oraz brać uczciwie. Działaj delikatnie, nie patrz zbyt surowo, częściej słuchaj innych, mów niewiele, z głową. – wikańska porada (fragmenty).

Do tej pory jakoś nie zastanawiałem się nad wieloma rzeczami, które teraz siedzą mi w głowie i nie dają spokoju. Zapędziłem się w pewien kąt, kozi róg, gdzie zdałem sobie sprawę, że jestem omamiany i manipulowany. Stałem się takim kurzem… zależnym od podmuchu wiatru, który leżał i co jakiś czas ścierany był przez kolejną szmatę. Kurz w końcu się ogarnął i pod okiem mikroskopu okazał się być kolorowy i piękny. Wrócił do tego, czego w głębi mu zabrakło. Siebie.

Wróciłem z wyprawy, w której badałem innych, traktowałem jak przedmioty eksperymentu. Zabrałem się do badania siebie i zrobiłem taki projekt. Wykaz rzeczy, które, ku mojemu zdziwieniu lubię, które uspokajają mnie i dodają mi tego mojego ducha. Ducha przeogromnej dumy i poczucia wyjątkowości. Tak, mówiłem już, że jestem narcyzem. Tak, uważam siebie za kogoś specjalnego.

BURZA

Od kiedy pamiętam, burza w mojej rodzinie, szczególnie w starszych pokoleniach stanowiła podwód do lęku, strachu czy niepewności. Kiedy czuć było upał i brak powietrza, babcia od rana mówiła, że dzisiaj będzie burza, wicher. Zawsze miała rację. Po południu niebo zasnuwały granatowe chmury, a cisza spowijała moją okolicę. Babcia wyjmowała świece, chyba gromnice, bo one są właśnie od tego, i zaczynała swój rytuał.

Staruszka bała się, że burza zniszczy dom. „Że bóg ma się zlitować.” Pranie jeszcze wisiało na sznurach, ale mama już je zabierała. Wielka brzoza posadzona przez pradziadka, tak sadzę, stała majestatycznie i cicho. Jej wiotkie konary lekko kołysały się na nikłym wietrze, ale ten gniew, burza już rosła.

1

Wiatr się wzmagał, a błyskawice pojawiały się i znikały w oddali. Wszyscy schowali się do domu. Prawie wszyscy. Ja siedziałem na zewnątrz i obserwowałem. Patrzyłem na brzozę. Wiła się jak w bólu, kiedy podmuchy smagały jej gałęzie świszczące i tnące powietrze jak sztylety. Uwielbiałem to.

Uwielbiałem słyszeć ten świst. Grom spadający z nieba. Nigdy się tego nie bałem. Kochałem te dźwięki, ten blask spadający z nieba. Ten huk pioruna…

Babcia mówiła, że bóg się złości, ale ja już od dawna byłem, co do tego sceptyczny. Jako późniejszy ateista nie uosabiałem pioruna z bogiem. To była siła natury. Siła, którą podziwiałem i kochałem. Siła symbolicznego dla mnie boga słowiańskiego – Peruna.

Cokolwiek uczynisz, dobrego czy złego, powróci do ciebie po trzykroć. – prawo trójpowrotu.

OGIEŃ

Mama zawsze miała ze mną problemy, jeżeli chodzi o to. Zawsze kradłem zapalniczki, świeczki, zapałki i uciekałem gdzieś by nikt mnie nie widział i bawiłem się. Nie w chowanego, nie w piłkę. Bawiłem się ogniem. Sprawdzałem, co i jak się pali. Testowałem najlepsze konfiguracje ognisk. Testowałem ciepło płomieni – przychodziłem potem poparzony i obolały, ale zawsze było warto.

2

Uwielbiałem ogniska. Płomienie wprawiały mnie w trans, którego za bardzo nie rozumiałem. Mogłem siedzieć godzinami przy ogniu i mimo że moja twarz piekła od tego ciepła to nie chciałem odchodzić dalej. Zawsze zastanawiałem się, z czego jest ogień. Tak, to energia. Tylko, to mi nie wystarczało. Woda to H2O a ogień? Co to właściwie jest?

Mama mówiła, że będę po nocy sikał. Nie pamiętam tego incydentu. A jak pamiętam to wam nie powiem – bo wstyd.

NOC

To moja ulubiona pora dnia. Tak, można tak powiedzieć. Noc to dla mnie coś wyjątkowego. Nie tylko, dlatego że w tym czasie odbywam moją ulubioną czynność… spanie – już ja wiem, o czym pomyśleliście, – ale także, ponieważ wtedy, kiedy nie ma już słońca widać inne niż ono gwiazdy.

Noc to moment dla mnie. Chwila wytchnienia i odpoczynku. Cisza, którą kocham tak samo. Ciemność, która mnie zawsze fascynuje.  Zagadka i niepewność. To w nocy widać Wielki Wóz, Oriona czy Rygla. To wtedy widać Smoka, Hydrę. Widać księżyc organizujący nam życie od dawien dawna.

3

Zawsze w zimę. Kiedy mróz zaciska się na uszach i policzkach lubię wracać ze szkoły do domu o późnych godzinach. Po piątej widać wtedy niebo tak czyste i zimne jak kryształ.  Idąc kawałek do domu mam czas pomyśleć nad tym, jaki mały jestem. Jaki nieważny, ale jednak wspaniały. To ja przecież jestem obserwatorem. A zgodnie z fizyką kwantową, kiedy coś obserwuję to nieuchronnie to zmieniam – obserwuję kosmos. Mimo swojej atomowej wielkości zmieniam coś tak wielkiego. (To trochę inaczej działa, ale podpiąłem to pod siebie. Główne założenie jest prawdziwe.)

Noc to też czas życia. To właśnie wtedy żyją sowy – ptaki, które uwielbiam.

ZIEMIA

Grzebać w niej, kopać, ożywiać, przenosić. Mieć z ziemią kontakt i tworzyć życie. Czuć jej zapach po deszczu. Być świadomym, że to cud. Brudny, czasami śmierdzący dom życia.

Kocham czuć ziemię między palcami. Mieć poharatane ręce, pełne czarnych drobin. Czuć wijącą się dżdżownicę. Kocham, kiedy wystarczy wziąć grudkę ziemi do domu, podlewać ją i patrzeć jak coś z niej wyrasta. Tak po prostu. Nie sadzić nic. Czekać na wzrost. Czuć zapach skoszonej trawy. Tak jak ogień, praca przy ziemi, wprawia mnie w trans. Dziwne poczucie całości i przynależności. Poczucie, które przez człowieka uległo zatarciu. Anihilacji.

4

Jak byłem mały to lubiłem jeść ziemię. Nie wiem, czemu. Potem zgrzytanie między zębami zaczęło mi przeszkadzać i zaprzestałem tego procederu.

SZUM I CISZA – BIEL I CZERŃ

Moją miłością są też przeciwieństwa. Cisza i szum. Blask i ciemność. Kocham ciszę nocy i huk burzy. Moją miłością jest siła Peruna i delikatność Łady. Tajemniczość Chorsa i moc Mokoszy. Wszystko to wprawia mnie w poczucie tego, kim jestem. Sobą. Uwielbiam czuć się wspaniale by potem płakać z żalu. Kocham być człowiekiem. Istotą okrutną i ohydną, a zarazem piękną i wyjątkową. Być dobry i zły. Widzieć rewers i awers. Ruszać się. Stać w miejscu. Żyć, widzieć życie, konać i widzieć śmierć.

Chociaż technicznie umierać nie mogłem, a bóstwa słowiańskie to tylko symbole to to wszystko daje mi poczucie własnej wartości, poczucie tym, kim jestem i czym jestem. Homo sapiens – może i tak. Homo Superior – prawdopodobnie. Sebastian – Tak, na pewno.

5

Bo uważam, że w życiu żeby być człowiekiem trzeba tańczyć jak ta memowa parabola. Raz być na dole, raz na górze. Trzeba być jednym wielkim przeciwieństwem i paradoksem. Trzeba móc zrozumieć to, co dzieje się dokoła ale być bezsilnym w rozumieniu samego siebie. Bo kiedy zdobędziemy władzę nad światem nadal jesteśmy ludźmi, ale kiedy podbijemy samego siebie – jesteśmy cieniem. Bez ognia, bez burzy, bez ziemi.

2 myśli na temat “Jestem niewierzącym bogiem.”

  1. Szczerze nie wiem co napisac, post jakby nie patrzec zmusza nas do refleksji nad swoim zyciem, czy to co robimy na w ogole jakas wartosc, czy sami jestesmy cos warci. Jakby nie patrzec wyszedl Ci lepiej niz poprzednie plus wspomniales o bostwach slowianskich, nie spodziewalam się, ze ktos zna je na tyle aby o nich pisac.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Waszczuk Anuluj pisanie odpowiedzi